paź 06

Parę dni temu pojawił się ciekawy artykuł na stronie Gazety Wyborczej (Wyborcza.biz). Jest on poświęcony zagadnieniu co by było, gdyby urzędy przeszły na darmowe oprogramowanie. No właśnie, co by było?

Na stronie GW pojawił się artykuł na temat korzyści jakie by były, gdyby urzędy przeszły z systemów płatnych (czytaj: MS Windows i MS Office) na oprogramowanie darmowe (m.in.: Linux i OpenOffice). Jak możemy przeczytać w na początku artykułu:

Większość komputerów w polskich urzędach (96 proc.) pracuje na systemie operacyjnym Windows. Na Linuksie, który jest darmowym odpowiednikiem Windowsa, tylko 13 proc. (dane nie sumują się do 100 proc., bo na jednym komputerze może być więcej niż jeden system). To źle, przekonują eksperci, bo w ten sposób tracimy pieniądze i uzależniamy się od jednej firmy.

W artykule wypowiada się Dr Tomasz Barbaszewski, przewodniczący rady ekspertów w Fundacji Wolnego i Otwartego Oprogramowania. Przytacza On jakie korzyści (głównie finansowe) można w ten sposób uzyskać w urzędach.

Z drugiej strony parę dni temu (tj. 5 października 2010 r.),  pojawił się na stronie Chip’a artykuł:  „Polskie urzędy korzystają z wolnego oprogramowania” i w nim możemy przeczytać, iż:

WiOO (Wolne i Otwarte Oprogramowanie) jest wykorzystywane aż w 90 procent urzędów ? nie przekłada się to jednak na powszechność jego wykorzystywania. Najczęściej bowiem wykorzystywane jest na serwerach, a nie na stanowiskach urzędników. Na stanowiskach roboczych z kolei częściej są to pojedyncze aplikacje oparte na wolnych licencjach ? jak np. przeglądarka internetowa Firefox czy pakiet biurowy Open Office ? a zdecydowanie rzadziej cały system operacyjny Linux.

Więc jak widać połączenie informacji z tych dwóch artykułów daje nam pewien obraz rzeczywistości dotyczącej zastosowania darmowych programów w administracji publicznej. Na stronie tej znajdziemy też link, który prowadzi do raportu Pentor RI: „Wykorzystanie wolnego i otwartego oprogramowania w rządowej administracji publicznej – Raport z badania ilościowego dla Fundacji Wolnego i Otwartego Oprogramowania”  (plik PDF) – na podstawie którego napisano przedmiotowy artykuł.

No i ja wtrącę swoje „trzy gorsze„. Sam jestem zwolennikiem wprowadzanie darmowego oprogramowania w administracji publicznej. Jednak uważam że taką rewolucję powinno robić się stopniowo i nie na wszystkich stanowiskach. Nie należny zapominać, iż nie wszędzie sprawdzi się np. Linux czy OpenOffice. Szczególnie dobrze zaprezentowane zostały przeszkody w ostatnim akapicie artykułu z Chip,a. Nie mogę się z nimi nie zgodzić.

Z własnego doświadczenia wiem, iż cześć urzędników ledwo radzi sobie z obsługa komputerów posiadających Windows i MS Office, wiec mieliby jeszcze większe problemy z obsługą komputerów z darmowym oprogramowaniem (mimo szkoleń), które z uwagi na to że jest darmowe (o ironio losu), to jest również mało popularne i mniej znane. Dlatego przesiadka na darmowe oprogramowanie w urzędach, owszem powinna się odbyć, ale nie w stylu „rewolucji masowej” i na „hip hura” – bez zastanowienia.

Autor postu: Rafał Osajda \\ tags: , , , , , , , ,


Komentarze wyłączone.

E-administracja, …czyli wszystko co byście chcieli wiedzieć o informatyzacji administracji publicznej, ale boicie się zapytać…